Od wielu tysiącleci kolejne pokolenia przekazują sobie mityczne podania o niesamowitych bóstwach czy strasznych upiorach i potworach. W obecnych czasach w popkulturze zdecydowanie dominuje grecki Olimp z Zeusem na czele. My, Słowianie, nie powinniśmy jednak zapominać o naszej własnej mitologii, która, choć nie do końca zbadana i w dużej mierze pozostawiona w sferze domysłów, nadal jest niezwykle interesująca. Tym razem o bogu, którego utożsamiano z opiekunem bydła, a gdzie indziej ze śmiercią i podziemiami – poznajcie Welesa!
Weles (lub Wołos) wspominany był już na przełomie XV i XVI wieku w czeskich źródłach i utożsamiano go z demonem. Badacze we wspomnianych tekstach odnaleźli zapis przysięg ky veles i k welesu, które odpowiadają naszym ki diabeł i do diabła. Według niektórych mitologów jest to dowód na dużą popularność tego boga. Z tą tezą identyfikuje się również Aleksander Brückner, jeden z najbardziej zasłużonych polskich historyków literatury. Twierdzi on, że wspomniane powiązanie Welesa z bydłem wynikło z powodu błędu, gdy pod koniec epoki pogaństwa pomylono Welesa ze św. Własem (św. Błażejem), patronem bydła właśnie. Zamiast tego Brückner wskazuje podobieństwo brzmieniowe do litewskiego Welinas, czyli „diabeł”, dlatego też kojarzy go jako boga śmierci i podziemi. Takie twierdzenie wyjaśniałoby, czemu akurat na niego przysięgano. Istniały pewne obrządki związane z bóstwem podziemnym. Słowianie w ogóle niezbyt chętnie przysięgali, ale w tym wypadku, kiedy to robili, brali do ręki ziemię. Rusini zaś całą głowę posypywali darnią, czyli splotem trawy i ziemi.
Niestety, te wszystkie informacje nie mogą być w stu procentach potwierdzone, ponieważ powyższe źródła nie są do końca pewne, więc Brückner i inni badacze musieli w dużej mierze posługiwać się domysłami. Co ciekawe, powstał też obóz mitologów, którzy twierdzą, jakoby Welesa czy Wołosa w ogóle nie było! Według nich istniał jedynie wspomniany już św. Własij. Jego kult rozpoczął się u Greków bizantyjskich, później z całą mocą przedarł się do Słowian bałkańskich i potem ruskich, aby na końcu Weles mógł stanąć niemalże na równi z jednym z największych bogów słowiańskich – Perunem.
Jak mogło powstać to całe zamieszanie z przyrównaniem tych dwóch postaci? Otóż może mieć to związek ze zmianami językowymi, które zachodziły mniej więcej w X wieku naszej ery. W tamtym okresie Słowianie posługiwali się staro-cerkiewno-słowiańskim, który był pierwszym językiem literackim stosowanym na tym obszarze i z którego później wyrosły słowiańskie języki, w tym polski. W dużym skrócie, pewien proces spowodował, że z pierwotnego Włas miał powstać Wołos. To właśnie w tym momencie mógł pojawić się wspomniany problem.
Jak widać, bogowie słowiańscy i ich pochodzenie do dziś stanowią nie lada zagadkę. Wszystko to spowodowane jest znikomą ilością źródeł pisanych, z których jeszcze mniej można uznać za wiarygodne. Przez lata na temat wierzeń słowiańskich powstało mnóstwo wymysłów nieco mniej kompetentnych mitologów, dlatego też bardzo trudno jest teraz oddzielić ziarno od plew. Mimo to jednego możemy być pewni – Weles miał bardzo wysoką pozycję w kultach pogańskich i z pewnością był bardzo popularny. Jedynym wyższym od niego bóstwem dalej pozostaje Perun – bóg piorunów.
W razie chęci pogłębienia tematu zachęcam do zapoznania się z badaniami Stanisława Urbańczyka, którego lekki język sprawia, że poznawanie mitologii słowiańskiej to sama przyjemność. Polecam też Aleksandra Gieysztora i wspomnianego już wielokrotnie Aleksandra Brücknera, chociaż styl tych dwóch panów zdaje się być już nieco bardziej skomplikowany.